Nie lubię demokracji. Jest to
ustrój promujący manipulantów i kombinatorów, osoby nieuczciwe kosztem ludzi
uczciwych. No, ale nie powiedziałem nic oryginalnego. Takie narzekania można
usłyszeć wszędzie, często z ust samych polityków w odniesieniu do konkurentów,
z reguły nawet bez uzasadnienia takiej, a nie innej, opinii. Dlatego właśnie
chciałbym podać przyczyny powodujące, że demokracja nie może być dobrym
ustrojem.
Pierwszą – i chyba
najważniejszą – jest fakt że demokracja to rządy większości. Doprowadza to
niestety do sytuacji, gdy o stanie państwa decydują ludzie niewykształceni,
niemający pojęcia na kogo głosują albo próbujący wybrać opcję, dzięki której
będą mogli zabrać uczciwie zarobione pieniądze innym. Przykładem rzucającym się
w oczy jest współrządzący dziś PSL, funkcjonujący na tyle skutecznie, że wciąż
udaje mu się obronić przed rozwiązaniem KRUS – jednostkę wypłacającą rolnikom
emerytury niewspółmiernie wysokie do ich wpłat. Skąd się w takim razie biorą
pieniądze dla rolników? – od innych podatników.
Kolejnym przykładem jest zasiłek dla
bezrobotnych: dlaczego ktokolwiek ma dostawać nagrodę za to że nie pracuje? Tu
przypomina mi się opowieść znajomego. Poszukiwał w swoim mieście trzydziestu
pracowników w magazynach. Oferował etat z minimalnym wynagrodzeniem, dowóz do
pracy i obiad na miejscu. Niby nic specjalnego – ale przy krajowym bezrobociu na
poziomie 12%, a w mieście o którym mówię powyżej 15% nie jest to zła oferta. Chętnych
pojawiło się siedem osób. Po miesiącu pracy cztery z nich zwolniły się z
komentarzem „to teraz mamy pieczątkę że pracowaliśmy, dostaniemy zasiłek na
kolejny rok”. Czy takie osoby będą głosować za zniesieniem obciążających budżet
zasiłków? – na pewno nie.
Tego typu przykładów można by
mnożyć: bezrobotni, renciści (mamy największy współczynnik w Europie, bodaj
dwukrotnie większy niż w drugim pod względem procentowej ilości rencistów
kraju), czy wciąż rozrastający się aparat urzędowy. W samym aparacie państwowym
pracuje ponad 5 milionów ludzi – a wojsko nie ma nawet 100 tysięcy. Jak
podliczyć ilość osób utrzymywanych z podatków to zrobi się horrendalna liczba powyżej
ośmiu milionów. W 37-milionowym kraju, w którym w wieku produkcyjnym są może 23
miliony. Czyli z naszych podatków każde dwie osoby utrzymują jednego
dodatkowego pracownika. Czy taki człowiek zagłosowałby na kogoś, kto by mu taką
ciepłą posadkę czy rentę zabrał?
Kiedyś zobaczyłem rysunek
idealnie podsumowujący demokrację. Pięciu obleśnych facetów otacza ładną
dziewczynę i robią głosowanie „kto jest za gwałtem”. Oczywiście wygrali 5:1.
Mniej więcej tak samo traktowana jest mniejszość w Polsce – przegłosowano by
zabierać nam pieniądze i nie mamy nic do powiedzenia. Zmusza się nas, byśmy
płacili ubezpieczenia społeczne, podatek na państwową służbę zdrowia czy na
szkolnictwo – by mogli z tego korzystać także Ci, co nie płacą.
Ja naprawdę rozumiem, że każdy
jest równy przed Bogiem, powinien mieć równe prawa, itd. Ale demokracja nie
chroni praw podstawowych człowieka. Ona broni prawa większości. Czyli prawa
silniejszego (a właściwie silniejszej grupy). W ten sposób wiele niedobrych
regulacji jest też nam w stanie narzucić Unia Europejska – przegłosować w
parlamencie i nie mamy nic do gadania. W końcu ich prawo jest nadrzędne nad
naszym. Dlaczego nie mogę sam ubezpieczyć swojego zdrowia? Albo olać opłatę dla
szkolnictwa i wysłać swoich dzieci do prywatnej szkoły która według mnie da im
więcej?
Demokracja promuje polityków
potrafiących pięknie mówić i obiecywać, dobrych psychologów społecznych. Takim
kimś był ś.p. Andrzej Lepper. Wielu z Was może nie pamiętać, ale w 2004 roku
miał poparcie powyżej 20% społeczeństwa. Nie dlatego, że proponował jakieś
sensowne rozwiązania gospodarcze albo społeczne. Dlatego, że krzyczał
„Balcerowicz musi odejść” i najeżdżał na innych polityków. W takiej sytuacji
osoba chcąca prowadzić realną dyskusję nie ma możliwości się przebić. Zresztą
kto by słuchał nudnych, merytorycznych debat? Lepiej pohałasować o związkach
partnerskich, „smoleńskich oszołomach” czy „złym Kaczorze”. Bo inaczej widz się
znudzi i zagłosuje na kogoś innego – bardziej kolorowego, głośniejszego, kto
wyciągnie na stół wibrator czy głowę świni. A najgorsze jest to, że jak już się
któryś z polityków zaweźmie i spróbuje mówić o konkretach - to zaraz wyciągnie
się temat zastępczy.
Na koniec powinienem
przedstawić jakąś alternatywę. A jeśli nie przedstawię to w komentarzach pojawi
się „no widzisz, demokracja to najlepszy ustrój z możliwych”. To nie jest
prawda. Opcje są dwie:
1. Monarchia konstytucyjna. Okej – nie mamy w tej
chwili odpowiedniego kandydata. Ale monarcha dbałby o kraj, bo w końcu jest
jego własnością. I czymś, co odda swojemu dziecku we władanie. Wykształciłby je
właśnie w kierunku rządzenia. Szansa, że to dziecko będzie lepiej przygotowane
do prowadzenia państwa jest dużo większa niż wybranie przez społeczeństwo
właściwego polityka. A dlaczego konstytucyjna? – bo musi być prawo
ograniczające niewłaściwe zapędy władcy, sankcjonujące wolność jednostki.
2. Republika. To naprawdę jest coś innego niż
demokracja. Republika zakłada właśnie wolność jednostki, podkreślając jej
nienaruszalne prawa. Nadal rząd wybierany jest w wyborach, ale przynajmniej
mniejszość jest odpowiednio chroniona. Republika to Stany Zjednoczone, ale
także świetnie przecież funkcjonująca Szwajcaria. U nas, niestety, te prawa są
naruszane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz