czwartek, 22 listopada 2012

Nie lubię demokracji


Nie lubię demokracji. Jest to ustrój promujący manipulantów i kombinatorów, osoby nieuczciwe kosztem ludzi uczciwych. No, ale nie powiedziałem nic oryginalnego. Takie narzekania można usłyszeć wszędzie, często z ust samych polityków w odniesieniu do konkurentów, z reguły nawet bez uzasadnienia takiej, a nie innej, opinii. Dlatego właśnie chciałbym podać przyczyny powodujące, że demokracja nie może być dobrym ustrojem.
Pierwszą – i chyba najważniejszą – jest fakt że demokracja to rządy większości. Doprowadza to niestety do sytuacji, gdy o stanie państwa decydują ludzie niewykształceni, niemający pojęcia na kogo głosują albo próbujący wybrać opcję, dzięki której będą mogli zabrać uczciwie zarobione pieniądze innym. Przykładem rzucającym się w oczy jest współrządzący dziś PSL, funkcjonujący na tyle skutecznie, że wciąż udaje mu się obronić przed rozwiązaniem KRUS – jednostkę wypłacającą rolnikom emerytury niewspółmiernie wysokie do ich wpłat. Skąd się w takim razie biorą pieniądze dla rolników? – od innych podatników.
 Kolejnym przykładem jest zasiłek dla bezrobotnych: dlaczego ktokolwiek ma dostawać nagrodę za to że nie pracuje? Tu przypomina mi się opowieść znajomego. Poszukiwał w swoim mieście trzydziestu pracowników w magazynach. Oferował etat z minimalnym wynagrodzeniem, dowóz do pracy i obiad na miejscu. Niby nic specjalnego – ale przy krajowym bezrobociu na poziomie 12%, a w mieście o którym mówię powyżej 15% nie jest to zła oferta. Chętnych pojawiło się siedem osób. Po miesiącu pracy cztery z nich zwolniły się z komentarzem „to teraz mamy pieczątkę że pracowaliśmy, dostaniemy zasiłek na kolejny rok”. Czy takie osoby będą głosować za zniesieniem obciążających budżet zasiłków? – na pewno nie.
Tego typu przykładów można by mnożyć: bezrobotni, renciści (mamy największy współczynnik w Europie, bodaj dwukrotnie większy niż w drugim pod względem procentowej ilości rencistów kraju), czy wciąż rozrastający się aparat urzędowy. W samym aparacie państwowym pracuje ponad 5 milionów ludzi – a wojsko nie ma nawet 100 tysięcy. Jak podliczyć ilość osób utrzymywanych z podatków to zrobi się horrendalna liczba powyżej ośmiu milionów. W 37-milionowym kraju, w którym w wieku produkcyjnym są może 23 miliony. Czyli z naszych podatków każde dwie osoby utrzymują jednego dodatkowego pracownika. Czy taki człowiek zagłosowałby na kogoś, kto by mu taką ciepłą posadkę czy rentę zabrał?
Kiedyś zobaczyłem rysunek idealnie podsumowujący demokrację. Pięciu obleśnych facetów otacza ładną dziewczynę i robią głosowanie „kto jest za gwałtem”. Oczywiście wygrali 5:1. Mniej więcej tak samo traktowana jest mniejszość w Polsce – przegłosowano by zabierać nam pieniądze i nie mamy nic do powiedzenia. Zmusza się nas, byśmy płacili ubezpieczenia społeczne, podatek na państwową służbę zdrowia czy na szkolnictwo – by mogli z tego korzystać także Ci, co nie płacą.
Ja naprawdę rozumiem, że każdy jest równy przed Bogiem, powinien mieć równe prawa, itd. Ale demokracja nie chroni praw podstawowych człowieka. Ona broni prawa większości. Czyli prawa silniejszego (a właściwie silniejszej grupy). W ten sposób wiele niedobrych regulacji jest też nam w stanie narzucić Unia Europejska – przegłosować w parlamencie i nie mamy nic do gadania. W końcu ich prawo jest nadrzędne nad naszym. Dlaczego nie mogę sam ubezpieczyć swojego zdrowia? Albo olać opłatę dla szkolnictwa i wysłać swoich dzieci do prywatnej szkoły która według mnie da im więcej?
Demokracja promuje polityków potrafiących pięknie mówić i obiecywać, dobrych psychologów społecznych. Takim kimś był ś.p. Andrzej Lepper. Wielu z Was może nie pamiętać, ale w 2004 roku miał poparcie powyżej 20% społeczeństwa. Nie dlatego, że proponował jakieś sensowne rozwiązania gospodarcze albo społeczne. Dlatego, że krzyczał „Balcerowicz musi odejść” i najeżdżał na innych polityków. W takiej sytuacji osoba chcąca prowadzić realną dyskusję nie ma możliwości się przebić. Zresztą kto by słuchał nudnych, merytorycznych debat? Lepiej pohałasować o związkach partnerskich, „smoleńskich oszołomach” czy „złym Kaczorze”. Bo inaczej widz się znudzi i zagłosuje na kogoś innego – bardziej kolorowego, głośniejszego, kto wyciągnie na stół wibrator czy głowę świni. A najgorsze jest to, że jak już się któryś z polityków zaweźmie i spróbuje mówić o konkretach - to zaraz wyciągnie się temat zastępczy.
Na koniec powinienem przedstawić jakąś alternatywę. A jeśli nie przedstawię to w komentarzach pojawi się „no widzisz, demokracja to najlepszy ustrój z możliwych”. To nie jest prawda. Opcje są dwie:
1.      Monarchia konstytucyjna. Okej – nie mamy w tej chwili odpowiedniego kandydata. Ale monarcha dbałby o kraj, bo w końcu jest jego własnością. I czymś, co odda swojemu dziecku we władanie. Wykształciłby je właśnie w kierunku rządzenia. Szansa, że to dziecko będzie lepiej przygotowane do prowadzenia państwa jest dużo większa niż wybranie przez społeczeństwo właściwego polityka. A dlaczego konstytucyjna? – bo musi być prawo ograniczające niewłaściwe zapędy władcy, sankcjonujące wolność jednostki.
2.      Republika. To naprawdę jest coś innego niż demokracja. Republika zakłada właśnie wolność jednostki, podkreślając jej nienaruszalne prawa. Nadal rząd wybierany jest w wyborach, ale przynajmniej mniejszość jest odpowiednio chroniona. Republika to Stany Zjednoczone, ale także świetnie przecież funkcjonująca Szwajcaria. U nas, niestety, te prawa są naruszane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz